piątek, 23 września 2011
Satelita może wejść w atmosferę nad Polską!
Między piątkiem a sobotą na Ziemię spadną fragmenty nieczynnego amerykańskiego satelity, dryfującego obecnie na orbicie. Podano godziny, w jakich można spodziewać się tego zdarzenia.
Jak podaje serwis kosmonauta.net - również Polska Sieć Bolidowa (PFN - Polish Fireball Network), należąca do Pracowni Komet i Meteorów będzie dziś prowadzić obserwacje mające na celu zarejestrowanie na filmie płonącego satelity.
- Określenie dokładnego miejsca w którym satelita wejdzie w gęste warstwy atmosfery jest dość trudne i zapewne aż do samego końca informacja o miejscu możliwego spadku nie będzie zbyt precyzyjna - tłumaczy Przemysław Żołądek, prezes Pracowni Komet i Meteorów. - Może to nastąpić nad terytorium Włoch, w przypadku niewielkiej nawet pomyłki deorbitacja może nastąpić nad naszym krajem, ale równie dobrze może też wystąpić w dowolnym innym miejscu wzdłuż orbity. Pewne szanse na zaobserwowanie zjawiska istnieją. Samo wejście satelity w atmosferę wygląda bardzo efektownie i może być wspaniałym widowiskiem. Widoczny jest wówczas bardzo silnie świecący obiekt rozpadający się stopniowo na tysiące fragmentów. Jasność takiego obiektu może być wielokrotnie większa niż w przypadku Księżyca w pełni, może być widoczne wyraźne pojaśnienie nieba. Fragmenty satelity mogą przebyć w tej postaci dość znaczną odległość (rzędu kilkuset kilometrów).
- Szacuje się, że satelita rozpadnie się i mniejsze fragmenty spłoną zanim dotrą do powierzchni - poinformowała dr Beata Dziak-Jankowska z Centrum Badań Kosmicznych PAN. - Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że nie wszystko zdąży spłonąć w atmosferze. Dr Dziak-Jankowska dodała, że wyliczenia trajektorii lotu satelity UARS są obarczone dużym błędem.
-To, co wiadomo na pewno, jeśli chodzi o satelitę UARS to to, iż satelita ten spadnie gdzieś pomiędzy 57 stopniem szerokości północnej a 57 stopniem szerokości geograficznej południowej. Wyniki aktualnych wyliczeń trajektorii lotu wskazują na upadek gdzieś na południowym Pacyfiku po północy czasu UT czyli gdzieś o 3:00 w nocy naszego czasu. Satelita porusza się bardzo szybko i w ciągu 5 minut może przemierzyć odległość obejmującą ponad 10 stopni szerokości geograficznej. Jeśli opór powietrza lub też inne czynniki spowodują szybsze obniżanie się satelity w stosunku do wyliczonych danych, to może dojść do upadku na terytorium Polski, które znajduje się na trasie satelity.
Włoska Obrona Cywilna zaapelowała w piątek do mieszkańców północy kraju, gdzie w najbliższych godzinach mogą spaść fragmenty nieczynnego amerykańskiego satelity, by w razie takiej ewentualności ich nie dotykali z powodu groźby zawartości toksycznych gazów.
Specjaliści przypuszczają, że na Ziemię może spaść około 26 fragmentów o łącznej wadze 500 kilogramów. W związku z tym włoska Obrona Cywilna zaapelowała do ludności, by unikała w tym czasie przebywania w otwartej przestrzeni i na drewnianych strychach, a nawet, by szukała schronienia na niższych piętrach budynków.
Ponadto w najnowszym komunikacie wydanym w piątek przypomniano, że nie należy absolutnie zbliżać się do tych elementów, lecz natychmiast zawiadomić miejscowe służby.
Od czwartku prawdopodobieństwo upadku części satelity na terytorium Włoch wzrosło według specjalistów z 0,6 procent do 1,5 proc.
W Ligurii Obrona Cywilna poleciła postawienie w stan alarmu składów paliwa, rafinerii oraz firm chemicznych, a więc wszystkich zakładów, w których ewentualny upadek elementu mógłby mieć poważne konsekwencje.
Elementy satelity NASA, znanego jako UARS (Upper Atmosphere Research Satellite), wystrzelonego we wrześniu 1991 roku, mogą spaść między godziną 19.15 w piątek a godz. 5 w sobotę.
Zdaniem specjalistów możliwe są dwie fazy upadku fragmentów satelity: między godziną 21.25 a 22.03 w piątek i między 3.34 a 4.12 w sobotę.
Wczoraj włoska Obrona Cywilna podała informację, że szczątki satelity mogą spaść na terenie północnych Włoch. Jednocześnie poinformowano, że nie zostanie ogłoszona ewakuacja ludności; także dlatego - jak wyjaśnił szef OC Franco Gabrielli - "że trzeba by ewakuować 20 milionów ludzi".
- Stajemy w obliczu wydarzenia, które nie miało wcześniej miejsca, ponieważ zdecydowana większość takich elementów wpada do morza albo na pustkowie - dodał Gabrielli. - Dlatego staramy się uruchomić po raz pierwszy system obrony.
Na razie - jak oświadczył szef OC - radzi się ludności, by unikała w podanych godzinach otwartej przestrzeni.
NASA zaapelowała też do osób, które znajdą cokolwiek, co przypomina szczątki satelity o niedotykanie elementów, ponieważ mogą stanowić zagrożenie ze względu na ostre krawędzie. Ponadto szczątki satelity są własnością NASA.
Wcześniej eksperci z NASA podali, że około 30 fragmentów satelity o łącznej wadze ponad 500 kilogramów nie ulegnie całkowitemu spaleniu w atmosferze i dotrze do powierzchni Ziemi. Największy fragment może ważyć nawet 150 kilogramów.
Satelita znany jako UARS - Upper Atmosphere Research Satellite, wystrzelony we wrześniu 1991 r. i służący do badań górnych warstw atmosfery oraz powłoki ozonowej, ma rozmiary busa szkolnego i waży niemal 6 ton. Zgodnie z przewidywaniami, wejście satelity w atmosferę Ziemi odbędzie się na przełomie września i października. Satelita rozpadnie się ponad 500 km nad pasem lądu, gdzieś między północną Kanadą a południową częścią Ameryki Południowej.
Wśród „produktów” misji kosmicznych na orbitach okołoziemskich krąży także wiele innych, nietypowych przedmiotów. Zaliczyć do nich można aparat fotograficzny zgubiony przez jednego z amerykańskich astronautów, a także... szczoteczkę do zębów.
Kosmiczne wysypisko stwarza szereg zagrożeń. Przede wszystkim, krążące na orbitach ziemskich odpady są przyczyną kolizji. Choć za sprawą wysoko rozwiniętej technologii uniknięto wielu z nich, doszło do kilku wypadków. Jedna z poważniejszych kolizji miała miejsce 10 lutego 2009 roku, kiedy to nieaktywny rosyjski satelita Kosmos 2251 zderzył się z amerykańskim Iridium 33. Do wypadku doszło około nad Syberią. Oba satelity uległy poważnym uszkodzeniom i wytworzyły kolejne odpadki.
Przypadek spadającego satelity UARS nie byłby pierwszym zagrożeniem dla mieszkańców Ziemi. O wielkim szczęściu może mówić mieszkanka Oklahomy Lottie Williams, w którą trafił fragment zbiornika na paliwo rakiety Delta II wystrzelonej przez amerykańską armię w 1996 roku. Odłamek mierzył 10 x 13 cm. Amerykance nic się nie stało, choć bardzo to przeżyła.
Źródło- www.wp.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz