środa, 28 września 2011

,,CYKLE SŁONECZNE I SŁABNĄCE ZIEMSKIE POLE MAGNETYCZNE"
















24. cykl aktywności Słońca, który niedawno się rozpoczął oraz postępujące osłabienie pola magnetycznego planety mogą mieć daleko idące konsekwencje dla . ziemskiego klimatu, sieci elektrycznych i ludzkich zachowań.
  

Jeśli komuś wydaje się, że jedynymi rzeczami, o które powinniśmy się martwić, są wojny, głód i kryzysy ekonomiczne, to lepiej, żeby się jeszcze raz zastanowił.
Ostatnie odkrycia naukowe dowodzą, że następny cykl rozbłysków na Słońcu" może
być tak potężny, że będzie w stanie zakłócić całość naszych sieci przesyłowych energii elektrycznej. W niniejszym opracowaniu dokumentuję szereg zmian zachodzących w polu magnetycznym Ziemi, na Słońcu i w Układzie Słonecznym, wyjaśniając jednocześnie niektóre obawy wyrażane przez współczesnych czołowych naukowców.
Wykażę także, w jaki sposób może to dotknąć energetycznie rodzaj ludzki.

Co to jest skażenie elektromagnetyczne?

Telewizja, przekaźniki telefonii komórkowej, linie energetyczne i urządzenia gospodarstwa domowego, które ułatwiają wielu z nas życie, wnoszą również swój wkład do skażenia naszej elektromagnetycznej atmosfery. Rosnąca liczba naukowców, ludzi zajmujących się zawodowo ochroną zdrowia i zaniepokojonych obywateli przekonuje, że te niewidzialne częstotliwości są odpowiedzialne za szereg różnych problemów ze zdrowiem. Tymczasem największemu sprawcy tych skażeń, Słońcu, które może wkrótce ulec ponownemu pobudzeniu, w ogóle nie poświęca się żadnej uwagi.

Pole magnetyczne naszej planety

Magnetosfera jest bąblem magnetyzmu, który otacza Ziemię i chroni nas przed wiatrem słonecznym. Na szczęście, pole magnetyczne naszej planety odchyla większość cząstek wiatru słonecznego, które opływają z dala Ziemię. Podobnie jak wzorce pogodowe na Ziemi, również wzorce wiatru słonecznego mogą zmieniać się bardzo gwałtownie. Nasza magnetosfera szybko jednak reaguje na te zagrożenia i absorbuje te uderzenia. Geofizycy nazywają je geomagnetycznymi burzami, ale ze względu na sposób, w jaki zakłócają one ziemskie pole magnetyczne, można by je również nazwać elektromagnetycznym skażeniem. Ich wizualnym przejawem jest zorza polarna, którą można zaobserwować na nocnym niebie.
Tymczasem w zewnętrznej i w wewnętrznej przestrzeni zachodzą dziwne rzeczy. Pole magnetyczne Ziemi słabnie. W rzeczy samej to osłabienie zaczęło się 2000 lat temu i 500 lat temu jego tempo nagle wzrosło. W ostatnich 20 latach pole magnetyczne Ziemi stało się nieobliczalne. Aeronautyczne mapy świata, które wykorzystuje się w lotnictwie do lądowania przy pomocy automatycznych pilotów,
muszą być rewidowane globalnie, aby system autopilotów nadal działał.

Gigantyczna wyrwa w polu magnetycznym Ziemi

Pięć satelitów kosmicznych Themis wykryło wyrwę w ziemskim polu magnetycznym dziesięć razy większą od tego, co pierwotnie przypuszczano. Kiedy dochodzi do jej powstania, do środka magnetosfery może wpływać wiatr słoneczny i ją "ładować", co prowadzi do potężnych burz geomagnetycznych. Zbadanie tego tajemniczego zjawiska jest podstawowym celem misji satelitów Themis wystrzelonych w lutym 2007 roku.
3 czerwca 2007 roku dokonano wielkiego odkrycia, kiedy tych pięć sond przeleciało nieoczekiwanie przez ten wyłom, w chwili gdy się on otwierał. Znajdujące się na ich pokładach czujniki odnotowały strumień cząstek wiatru słonecznego wpływających do magnetosfery, sygnalizując wydarzenie o niespodziewanej skali i wadze. Jednak ta wyrwa nie jest największą niespodzianką. Uczonych bardziej zaskoczyła i zdziwiła jej niezwykła forma, która wywraca do góry nogami od dawna obowiązujące poglądy na fizykę przestrzeni.
- Początkowo nie mogłem w to uwierzyć - oświadczył David Sibeck, naukowiec z Centrum Lotów Kosmicznych im. Roberta H. Goddarda zatrudniony w projekcie Themis. - To odkrycie całkowicie zmienia nasze pojmowanie oddziaływań między wiatrem słonecznym i magnetosferą. - Otwór był ogromny, cztery razy większy od samej Ziemi - stwierdził Wenhui Li, fizyk przestrzeni kosmicznej z Uniwersytetu New Hanipshire, który analizował dane.
- 1027 cząsteczek na sekundę wdzierało się do magnetosfery, to znaczy 1 z 27 zerami - oświadczył Jimmy Raeder, kolega Li z Uniwersytetu New Hampshire. - Ten rodzaj napływu jest o rząd wielkości większy od tego, jaki uważaliśmy za możliwy.
Rozmiar wyrwy zaszokował naukowców.
- Widzieliśmy już podobne przypadki wcześniej - powiedział Jimmy Raeder - ale nigdy w tak wielkiej skali. Cała dzienna strona magnetosfery była otwarta na wiatr słoneczny.
To zmienia nasze pojmowanie wszechświata. Fizycy przestrzeni kosmicznej od dawna uważali, że dziury w ziemskiej magnetosferze pojawiają się jedynie w reakcji na magnetyczne pole Słońca, które jest skierowane na południe. Jednak wielka wyrwa z czerwca 200"7 roku pojawiła się w reakcji na słoneczne pole magnetyczne skierowane na północ.
Dla laika może to brzmieć jako coś nieistotnego, ale dla fizyka przestrzeni kosmicznej jest to coś niemal katastroficznego. To oznacza, że dzieje się coś, czego nie przewidziano i co wywołuje przerażenie.

Niespodziewana zapaść tarczy

Naukowcy wiedzą dziś, że wiatr słoneczny naciska na ziemską magnetosferę niemal tuż nad równikiem, gdzie pole magnetyczne naszej planety jest skierowane na północ. Początkowo
uważali, że jeśli nadchodząca wiązka słonecznego magnetyzmu jest również skierowana na północ.
to oba pola powinny wzmacniać się nawzajem zwiększając magnetyczną osłonę Ziemi i zatrzaskując drzwi przed wiatrem słonecznym. W języku fizyki przestrzeni kosmicznej ukierunkowane na północ pole magnetyczne jest określane mianem "północnego IMF [interplanetary magnctic field - międzyplanetarne pole magnetyczne j" i jest synonimem tarczy ochronnej.
Ku ich zaskoczeniu okazało się, że kiedy pojawia się północne IMF. tarcza ochronna opada. Ten fakt całkowicie wywraca do góry nogami rozumienie tego zjawiska przez wielu naukowców. Kiedy naukowcy badali wyrwę w polu magnetycznym, odkryli, że do ochronnej tarczy Ziemi, gdy poła magnetyczne są jednokierunkowe, przenika dwadzieścia razy więcej wiatru słonecznego. Według Raedera wydarzenia związane z północnym IMF w rzeczywistości nie inicjują geomagnetycznych burz, ale przygotowują dla nich scenę ładując magnetosferę plazmą. Naładowana magnetosfera może woływać zorze, zaniki mocy i inne zakłócenia, do których może dojść w czasie uderzeń CME (Coronal Mass Ejection - Koronalny Wyrzut Masy)2. To oznacza, że uderzenia słonecznych rozbłysków są dwadzieścia razy silniejsze, gdy linie sił pól magnetycznych są zgodne. Pola magnetyczne Ziemi i Słońca będą zsynchronizowane w szczycie cyklu słonecznego. którego spodziewamy się w roku 2012. Spowoduje to napływ słonecznych cząstek. Tym, czego naukowcy dotąd nie rozważali, jest jego wpływ na ludzki układ bioelektryczny.

Ziemskie pole magnetyczne wpływa na klimat

Według przeprowadzonych przez Duńczyków i opublikowanych w styczniu 2009 roku badań, które mogą podważyć pogląd mówiący, że to działalność człowieka jest przyczyną globalnego ocieplenia, ziemski klimat pozostaje pod silnym wpływem pola magnetycznego naszej planety.
- Nasze wyniki dowodzą silnej korelacji pomiędzy siłą ziemskiego pola magnetycznego a ilością opadów w tropikach - oświadczył dziennikarzom magazynu Videnskab jeden z dwóch duńskich geofizyków, autorów badań, Mads Faurschou Knudsen z Wydziału Geologii Uniwersytetu Aarhus w zachodniej Danii.
Wyniki tych badań, które opublikował także amerykański magazyn naukowy Geo1o, wspierają kontrowersyjną teorię ogłoszoną dziesięć lat temu przez duńskiego astrofizyka Henrika Syensmarka, który twierdził, że galaktyczne promienie kosmiczne przenikające do ziemskiej atmosfery mają ogromny wpływ na klimat.

Co stanowi siłę napędową ziemskiego pola magnetycznego?

Kiedy prąd elektryczny przepływa przez metalowy przewód, wówczas powstaje wokół niego pole magnetyczne i odwrotnie - przemieszczanie drutu w polu magnetycznym wytwarza w nim prąd elektryczny. To podstawowa zasada, na której opiera się działanie silników elektrycznych i generatorów prądu elektrycznego.
Ciekły metal, z którego zbudowana jest zewnętrzna część jądra Ziemi, przechodzi przez pole magnetyczne, co generuje w nim przepływ prądu elektrycznego, który z kolei wytwarza własne pole magnetyczne i to silniejsze od tego, jakie je pierwotnie wytworzyło. Kiedy ciekły metal przemieszcza się przez to silniejsze pole, wzbudzany jest jeszcze silniejszy prąd, który jeszcze bardziej wzmacnia pole magnetyczne. Ta samonapędzająca się pętla znana jest jako geomagnetyczne dynamo. Materiał zewnętrznej warstwy jądra powoli wnika w wewnętrzne jądro, uwalniając w tym procesie ciepło. Ciepło to napędza komórki konwekcji wewnątrz ciekłego jądra, które utrzymują ruch ciekłego metalu w polu magnetycznym.
Do utrzymania tego dynama w ruchu konieczna jest energia. Ta energia to ciepło wyzwalane z powierzchni stałego wewnętrznego jądra. Ruch wirowy naszej planety powoduje spiralny ruch ciekłego metalu w podobny sposób do tego, w jaki oddziałuje on na wzorce pogodowe na powierzchni Ziemi. Te spiralne zawirowania umożliwiają oddzielnym polom magnetycznym współosiowe ułożenie się i połączenie sił. Bez efektu wywołanego wirowaniem Ziemi pola magnetyczne generowane w ciekłej warstwie jądra znosiłyby się nawzajem i nie dawałyby wyraźnych biegunów
- południowego i północnego.

Odwrócenie pola geomagnetycznego

Nowe badania wykazują, że gwałtowne zmiany w ruchu zewnętrznej ciekłej warstwy jądra Ziemi osłabiają w niektórych rejonach powierzchni planety pole magnetyczne.
- Tym, co tak bardzo zaskakuje, to gwałtowna, niemal nagła zmiana zachodząca w ziemskim polu magnetycznym
- oświadczył współautor badań Nils Olsen, geofizyk z Duńskiego Państwowego Centrum Kosmicznego w Kopenhadze.
Według niego wyniki badań sugerują podobnie nagłe zmiany zachodzące jednocześnie w ciekłym metalu 3000 kilometrów pod powierzchnią Ziemi. Naukowcy ustalili, że fluktuacje poła magnetycznego wystąpiły w kilku odległych od siebie regionach Ziemi.
Jak utrzymuje współautorka badań Mioara Mandea z Niemieckiego Ośrodka Badań Nauk o Ziemi w Poczdamie, te zmiany "mogą sugerować zbliżanie się odwrócenia kierunku pola geomagnetycznego", które w przeszłości zmieniało kierunek setki razy. Ten proces może trwać tysiące lat.
Naukowcy twierdzą ponadto, że osłabienie pola magnetycznego otwiera górne warstwy ziemskiej atmosfery na intensywne bombardowanie naładowanymi cząstkami.

Bombardowanie Ziemi przez promienie kosmiczne

Międzynarodowy zespół naukowców odkrył zastanawiający nadmiar wysokoenergetycznych elektronów bombardujących Ziemię z kosmosu. Ich źródło nie jest znane, ale musi znajdować się blisko Układu Słonecznego i może być zbudowane z ciemnej materii. Wyniki ich
badań opublikował magazyn Nature z 20 listopada 2008 roku.
- To wielkie odkrycie - mówi John Wefel współautor badań ze stanowego Uniwersytetu Luizjany.
- Po raz pierwszy zauważyliśmy dyskretne źródło przyspieszonych promieni kosmicznych wyodrębniające się z ogólnego galaktycznego tła.
Aby móc badać te potężne i interesujące promienie kosmiczne, Wefel i jego koledzy przez ostatnie osiem lat wypuszczali balony stratosferyczne nad Antarktydą. Ich ufundowany przez NASA detektor promieni kosmicznych wykrył znaczną nadwyżkę wysokoenergetycznych elektronów. "Źródło tych egzotycznych elektronów musi znajdować się stosunkowo blisko Układu Słonecznego, nie dalej niż tysiąc parseków" - twierdzi współautor badań Jim Adams z Ośrodka Lotów Kosmicznych Marshalla przy NASA (NASA Marshall Space Flight Center). Galaktyczne promienie kosmiczne są subatomowymi cząstkami przyspieszonymi do prędkości bliskiej prędkości światła przez wybuch odległej supernowej i inne tego typu gwałtowne wydarzenia. Roją się w Drodze Mlecznej, tworząc mgiełkę cząstek o wysokiej energii, które wnikają do Układu Słonecznego ze wszystkich kierunków.
Promienie kosmiczne składają się głównie z protonów i cięższych jąder atomowych z odrobiną elektronów i fotonów urozmaicających tę mieszaninę. Dlaczego to źródło musi być niedaleko? Jak tłumaczy to Adams: "Wysokoenergetyczne elektrony tracą gwałtownie swoją energię w czasie przemieszczania się w galaktyce. Oddają swoją energię w dwojaki sposób: (1) kiedy zderzają się z fotonami o niższej energii (tzw. odwrotne rozproszenie comptonowskie) i (2) kiedy wypromieniowują część swojej energii przemieszczając się spiralnie przez pole magnetyczne galaktyki". Wysokoenergetyczne elektrony są więc lokalne, ale naukowcy nie mogą dokładnie określić ich źródła na niebie. Z badań wynika, że powinno się ono znajdować w odległości 3000 lat świetlnych od Słońca. Może to być egzotyczny obiekt, taki jak pulsar, minikwazar, resztki supernowej lub czarna dziura pośredniej masy (intermediate-mass black hole; w skrócie IMBH).

Pole magnetyczne Słońca

Słońce jest potężnym elektromagnetycznym nadawcą zalewającym planety Układu Słonecznego ciepłem, światłem, promieniowaniem UV i elektrycznie naładowanymi cząstkami. Słońce posiada pole magnetyczne, które wytwarza "jajo" wokół Układu Słonecznego zwane "heliosferą". Heliosfera ma kształt przypominający łzę z długim cienkim końcem skierowanym w odwrotną stronę w stosunku do kierunku naszego ruchu.
Słońce znajduje się w centrum Układu Słonecznego i wszelkie życie, jakie występuje na Ziemi, zawdzięcza mu swoje istnienie. Gdyby nie było Słońca, nie byłoby nas. To oczywisty naukowy fakt. Stąd wszelkie zamiany, jakie zachodzą na Słońcu, wpływają na każdy żywy organizm. Aktywność Słońca w czasie ostatniego cyklu plam słonecznych była większa niż kiedykolwiek wcześniej.
W ramach jednej ze swoich prac dr Mike Lockwood z Rutherford Appleton National Laboratories w Kalifornii badał aktywność Słońca na przestrzeni ostatnich stu lat. Jak podaje, ogólne pole magnetyczne Słońca wzrosło od roku 1901 o 230 procent. Naukowcy nie rozumieją, co to dla nas oznacza.
Część aktywności Słońca w ostatnim cyklu była większa niż kiedykolwiek w znanej jego historii.
Naukowcy twierdzą jednak, że nie wiedzą, co to oznacza.
- Jest oczywiste, że Słońce jest krwią życia na Ziemi - oświadczył Richard Fisher, dyrektor Oddziału Heliofizyki NASA. - W celu złagodzenia możliwych obaw społeczeństwa nieodzowne jest lepsze zrozumienie ekstremalnych wydarzeń pogodowych powodowanych przez aktywność Słońca.





24. Cykl Słoneczny

Według NASA mamy początek kolejnego 11-letniego cyklu aktywności Słońca. Słońce zamienia miejscami swoje bieguny magnetyczne co 11 łat. Biorąc pod uwagę to, że może być ono odpowiedzialne za pewne niekorzystne zmiany klimatu na Ziemi, nadchodząca dekada nie zapowiada się najlepiej dla naszej planety. Najbliższe lata mogą okazać się bardzo znaczące. Zdaniem Raedera: "Wchodzimy w 24. Cykl Słoneczny. Z przyczyn niezbyt zrozumiałych CME-y mają w trakcie parzystych cykli (na przykład w 24.) tendencję do uderzania w Ziemię czołem fali namagnetyzowanej biegunem północnym. Taki CME tworzy wyrwę i ładuje magnetosferę plazmą tuż przed wybuchem burzy. To doskonałe przygotowanie do wielkiego wydarzenia".
Co 10-11 lat liczba plam obserwowanych na najbliższej nam gwieździe rośnie od zera (jak ma to miejsce obecnie, w roku 2008) do ponad 400. Mimo iż same plamy nie mają wpływu na Ziemię, słoneczne rozbłyski oraz inne zakłócenia wytwarzane przez Słońce w okresie wzrostu liczby jego plam powodują wzrost emisji cząstek (elektronów i protonów) oraz szkodliwego promieniowania świetlnego (ultrafioletu i promieni X), zwanych wiatrem słonecznym. Gdyby nie ochronna tarcza w postaci ziemskiego poła magnetycznego i atmosfery, to bombardowanie tymi cząsteczkami usmażyłoby nas na suchy wiór.
24. cykl plam słonecznych osiągnie maksimum około roku 2012 i może okazać się najsilniejszym od wielu stuleci. Według przełomowej prognozy sporządzonej przy wykorzystaniu komputerowego modelu dynamiki Słońca opracowanego przez naukowców Państwowego Ośrodka Badań Atmosfery (National Center for Atmospheric Research) następny cykl plam słonecznych będzie o 30-50 procent silniejszy od ostatniego i zacznie się rok później. Dokładne przewidywanie cyklów słonecznych z dużym wyprzedzeniem pomoże społeczeństwom przygotowywać się do ataków burz słonecznych, które mogą spowalniać satelity na orbitach, zakłócać systemy łączności i paraliżować system przesyłu energii.
Naukowcy mają zaufanie do tych prognoz, ponieważ w całej serii testów nowo opracowany model symulował moc minionych ośmiu cykli słonecznych z dokładnością przekraczającą 98 procent. Prognozy generowane są częściowo przy wykorzystaniu śledzenia podpowierzchniowych przemieszczeń pozostałości plam słonecznych z poprzednich dwóch cykli.





25. Cykl Słoneczny

Z kolei 25. cykl plam słonecznych, który osiągnie ekstremum około roku 2022, może być najsłabszy od wielu stuleci.
Pas Wielkiego Taśmociągu to potężny cyrkulujący prąd ognia (gorącej plazmy) na Słońcu. Ma on dwie odnogi, północną i południową, których pełny obrót trwa około 40 lat. Naukowcy sądzą, że obroty tego pasa kontrolują cykl plam na Słońcu i dlatego jego spowolnienie jest istotne.
"W normalnych warunkach przesuwa się on I metr na sekundę, czyli z prędkością piechura" - informuje Hathaway - "i tak było aż końca XIX wieku".
Ostatnimi laty jednak ten pas zwolnił do 0,75 metra na sekundę w północnej odnodze i do 0,35 metra na sekundę w południowej.
"Nigdy dotąd nic zauważyliśmy, żeby przesuwał się tak wolno" - stwierdził Hathaway.
Teoria i obserwacje mówią, że prędkość pasa prognozuje intensywność aktywności plam słonecznych na około 20 lat do przodu. Powolny ruch pasa oznacza niską aktywność Słońca. a szybki większą jego aktywność.
"Spowolnienie, jakiego jesteśmy obecnie świadkami, oznacza, że 25. Cykl Słoneczny, z ekstremum około roku 2022, może być najsłabszy na przestrzeni wielu wieków" - przewiduje Hathaway.

Wpływ aktywności Słońca na Ziemię

Pierwsze przyrządy pomiarowe pojawiły się 440 lat temu i wykazały, że nasza najbliższa gwiazda traktuje Ziemię czymś więcej niż tylko zaćmieniami. Słoneczne plamy, rozbłyski i flary oraz inne zjawiska wpływają na Ziemię, od wydarzeń w jej atmosferze zaczynając, a na ludzkich zachowaniach kończąc. Zjawiska te nazywane są ogólnie aktywnością Słońca. Aktywność ta, objawiająca się w postaci wybuchów promieniowania słonecznego, magnetycznych burz lub ognistych rozbłysków, może mieć różne natężenie, od bardzo niskiego do bardzo wysokiego. Największe zagrożenie dla cywilizacji stanowią jednak burze.
Po zmroku 28 sierpnia 1859 roku nad całym amerykańskim kontynentem migotała zorza polarna. Wielu ludzi sądziło, że pali się ich miasto. Wskazówki przyrządów wykorzystywanych na całym świecie do zapisu tych magnetycznych fluktuacji wychyliły się poza skalę. Uderzona falą wysokiego napięcia sieć telegraficzna odmówiła posłuszeństwa. Było to przypuszczalnie najgorsze tego typu wydarzenie w ostatnich 200 latach. Wraz z budową nowoczesnych sieci przesyłowych i satelitów ryzyko podobnej awarii rośnie jeszcze bardziej.
W rzeczywistości była to burza słoneczna. Jej skutki dla ludzkości były niewielkie, ponieważ ówczesna cywilizacja nie wkroczyła jeszcze w fazę nowoczesnego rozwoju. Gdyby do takiego wydarzenia doszło w naszej jądrowej epoce lotów kosmicznych, zniszczenia miałyby charakter katastroficzny. Z danych naukowych wynika jednak, że takie burze zdarzają się stosunkowo rzadko - raz na 500 lat - natomiast wydarzenia o intensywności o połowę mniejszej występują raz na 50 lat. Ostatnie miało miejsce 13 listopada 1960 roku i zaburzyło ziemskie pole geomagnetyczne, czego skutkiem były zakłócenia pracy stacji radiowych.
Obecnie tak bardzo uzależniliśmy się od radiowych urządzeń elektronicznych, że zwiększona aktywność Słońca mogłaby unieruchomić na całym świecie układy podtrzymywania życia, i to nie tylko te na powierzchni Ziemi. Zła kosmiczna pogoda dezaktywuje wszystkie systemy orbitalne. Silna burza słoneczna może zakłócić systemy nawigacji opierające się na danych z satelitów.





NASA bije na alarm, ponieważ nasz kontynent leży bardzo blisko północnego bieguna magnetycznego i jest bardzo podatny na oddziaływania wynikające z aktywności Słońca. Opracowane przez Korporację MetaTech studium ujawnia, że uderzenie przypominające to z roku 1859 wyłączyłoby całą sieć energetyczną Ameryki Północnej. Nawet stosunkowo słaba burza magnetyczna z roku 1989 wywołana aktywnością Słońca spowodowała wypadek w kanadyjskiej hydroelektrowni, który na dziewięć godzin pozbawił prądu 6 milionów ludzi w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Nowe studium sporządzone przez Państwową Akademię Nauk również kreśli ponure konsekwencje dla Ziemi w przypadku bardzo silnej burzy słonecznej. Nowoczesne sieci przesyłowe są tak ze sobą powiązane, że silna burza, jakiej należy spodziewać się raz na sto lat, może wywołać lawinę awarii, które przetoczą się przez Stany Zjednoczone, odcinając dopływ energii elektrycznej do 130 milionów ludzi tylko w tym jednym kraju. Wyłączenia dostaw energii o tak dużym zasięgu, aczkolwiek przewidywane jako rzadkie, spowodują zapaść innych podtrzymujących życie systemów. W raporcie tym możemy przeczytać, że:
"Wpływ będzie odczuwalny we współzależnych infrastrukturach, na przykład przez wiele godzin w wodociągach dostarczających wodę pitną. W ciągu od 12 do 24 godzin stracona zostanie łatwo psująca
się żywność i lekarstwa, nastąpi też utrata ogrzewania/klimatyzacji oraz zapaść systemu kanalizacji, sieci telefonicznych, transportu, zaopatrzenia w paliwo itd".
Wyłączenia mogą spowodować szkody. których naprawa zajmie miesiące. Banki zostaną przypuszczalnie zamknięte i ustanie międzynarodowy handel.
"Instytucje niosące pomoc w nagłych wypadkach będą przeciążone i może nastąpić utrata możliwości dowodzenia i kontroli" - piszą badacze zespołu kierowanego przez Daniela Bakera, dyrektora Laboratorium Fizyki Atmosfery i Przestrzeni Kosmicznej przy Uniwersytecie Kolorado w Boulder.

Cykle słoneczne i ludzkie zachowanie

Czy cykle wojen i pokoju mogą być związane z cyklami aktywności Słońca? Niektórzy naukowcy utrzymują, że geomagnetyczne burze mają wpływ na fale mózgowe i poziom hormonów, powodując tym samym szereg różnych reakcji, głównie u osobników płci męskiej. Chociaż niewielka liczba kobiet również może odczuwać skutki takich burz, to jednak ogólnie biorąc zdają się one być mniej podatne na zmiany w zachowaniu Słońca. Reagując na zmianę poziomu hormonów, część mężczyzn może przejawiać rosnące rozdrażnienie i agresywność, podczas gdy inni wzrost kreatywności.
Okazuje się, że wzrost aktywności Słońca powoduje zwiększenie liczby epizodów psychotycznych u niestabilnych psychicznie jednostek. Chociaż niektórzy łączą takie zachowania z fazami Księżyca, dr Robert Becker i jego współpracownicy wykazali w roku 1963, że zmiany na Słońcu prowadzą również do zauważalnego wzrostu aktywności psychotycznej i że te reakcje nie są ograniczone do kilku szczególnie wrażliwych lub pechowych jednostek.
Z danych wynika, że wojny i międzynarodowe konflikty wybuchają najczęściej, kiedy nagle powstają lub nagle zanikają plamy na Słońcu oraz w okresach występowania bardziej intensywnych geomagnetycznych burz. Co więcej, takie wzrosty aktywności Słońca korelują również z okresami, w których dochodzi do większej liczby wypadków i zachorowań, jak również wzrostu liczby przestępstw i morderstw. Pod wpływem tego elektromagnetycznego skażenia pozostaje cała biosfera i ludzkie zachowania zdają się również być jego wynikiem.
Nie wszystkie burze geomagnetyczne mają destrukcyjny charakter, niemniej, jak pokazuje przegląd historii konfliktów, te ekstrema słonecznej aktywności mogą mieć również wpływ na okresy ich występowania. Dane dotyczące cykli wojen i pokoju obejmują okres co najmniej 2500 lat. Są tacy, którzy uważają, że można je prześledzić nawet jeszcze dalej w przeszłość, lecz dane obejmujące ten wcześniejszy okres nie są dostatecznie wiarygodne. Są też tacy, którzy będą argumentować, że zawsze gdzieś toczy się wojna, tym niemniej zapisy dowodzą, że mamy do czynienia z narastaniem i opadaniem konfliktów w ramach niemal regularnych cykli.
Już w roku 1915 niektórzy naukowcy zaczęli dostrzegać związek pomiędzy aktywnością Słońca i ludzkimi zachowaniami. Pionierem tych prac był rosyjski uczony Aleksander Leonidowicz Cziżewskij, który zauważył, że masowe zmiany ludzkich zachowań korelują z cyklami plam na Słońcu.
Następny krok w tej dziedzinie wykonał w latach 1930. profesor Raymond Wheeler, historyk z Uniwersytetu Kansas. Jego badania dostarczyły liczbowych danych na temat ostrości poszczególnych bitew w powiązaniu z cyklami aktywności Słońca. Edward Dewey poddał jego dane analizie statystycznej, która potwierdziła istnienie owych cykli wojennych, jednak autor nie był w stanie zdefiniować ich zależności od cykli plam na Słońcu, ponieważ posiadane wówczas dane były niedostateczne. W rezultacie bardziej szczegółowych analiz badań Wheelera przeprowadzonych w latach 1980. ten związek stał się wyraźnie widoczny.
Dokładniejsze badania danych wykazały istnienie wzorca okresów, zgodnie z którym wojny wybuchają najprawdopodobniej w kluczowych punktach cykli plam na Słońcu. Dochodzi do tego wtedy, gdy aktywność geomagnetyczna zmienia się gwałtownie w momencie wzrostu aktywności Słońca lub w malejącej części cyklu, kiedy plamy na Słońcu gwałtownie zanikają. Dodatkowo możemy zauważyć, jak niekorzystnie wpływa to na mechanizmy fizjologiczne, takie jak rytmy fal mózgowych i poziomy hormonów.
Innymi słowy, wojny mogą być rodzajem masowej psychozy. Wiedząc o tych zależnościach, możemy przewidywać kiedy wystąpi wzrost agresywności. Obliczenia wskazują, że kolejny wzrost aktywności Słońca nastąpi prawdopodobnie za dwa lata: 22 września 2010 roku. NASA prognozuje, że do maksimum tego wzrostu dojdzie w roku 2012.

Badania prowadzone w Rosji

Niektórzy rosyjscy uczeni twierdzą, że w Układzie Słonecznym i na jego planetach zachodzą obecnie dokładnie takie same zmiany, jak te, które doprowadziły do wymarcia dinozaurów, kiedy to doszło do katastroficznej zmiany ziemskiego klimatu i wzorców pogodowych, a także przypuszczalnie zamiany miejscami biegunów. W ciągu ostatnich 780000 lat nasza planeta nie zamieniła miejscami swoich magnetycznych biegunów i jest z tą zmianą bardzo opóźniona.
Naukowcy z syberyjskiego oddziału Rosyjskiej Akademii Nauk doszli do wniosku, że weszliśmy w inny obszar przestrzeni kosmicznej, który ce****e się znacznie wyższym poziomem energii. Rosjanie donoszą o zmianach w przestrzeni kosmicznej, których nigdy wcześniej nie obserwowano. Obserwując czołową krawędź heliosfery, zauważyli blado świecącą energię plazmy.
Rosyjska Akademia Nauk nie podaje żadnych ram czasowych i stwierdza, że przejście od stanu, jaki był znany i zaakceptowany, do tego, jaki jest obecnie, oznacza 1000-procentową zmianę. Rosjanie mówią, że ta zmiana w zachowaniu Słońca zmienia sposób funkcjonowania planet i to, jakie rodzaje życia są one zdolne podtrzymywać. Twierdzą nawet, nie wyjaśniając jednak tego, że zmienia się sama spirala DNA. Uważają, że kontynuacja ekspansji heliosfery wprowadzi nas w końcu na nowy poziom energetyczny i że przypuszczalnie dojdzie do nagłej ekspansji podstawowych harmonicznych długości fal, jakie emituje Słońce. wypromieniowując z siebie energię, i że ten wzrost emisji energii zmieni podstawową naturę całej materii Układu Słonecznego.

Kurczenie się ochronnej "bańki" słonecznej

Najnowsze dane dowodzą, że heliosfera, energetyczna tarcza ochronna otaczająca Układ Słoneczny, osłabła w ciągu ostatniej dekady o 25 procent i obecnie jest na najniższym poziomie od momentu rozpoczęcia wyścigu w kosmos 50 lat temu.
Naukowcy nie wiedzą, co powoduje takie kurczenie się tej bariery, i zamierzają wysłać sondę, która ma to zbadać.
Dr Nathan Schwadron, członek zespołu misji IBEX na Uniwersytecie Bostońskim, oświadczył: "Nasza heliosfera odchyla około 90 procent galaktycznego promieniowania kosmicznego i w ten sposób chroni nas przed surowymi warunkami galaktycznego środowiska".
Heliosferę tworzy wiatr słoneczny, który jest kombinacją pól magnetycznych i elektrycznie naładowanych cząstek wyrzucanych przez Słońce z prędkością ponad miliona mil na godzinę i stykających się z międzygwiezdnym gazem, który wypełnia przestrzenie między układami planetarnymi. Bez heliosfery szkodliwe galaktyczne promieniowanie kosmiczne uniemożliwiłoby życie na Ziemi, niszcząc DNA i czyniąc klimat nie nadającym się do życia.
Naukowcy obawiają się, że jeśli heliosfera będzie nadal słabła, ilość promieni kosmicznych docierających do wnętrza naszego Układu Słonecznego, a więc i do Ziemi, wzrośnie. Może to w konsekwencji doprowadzić do uniemożliwienia działania urządzeń elektrycznych, zniszczenia satelitów, a nawet zagrozić życiu na Ziemi.

Słońce przyczyną ocieplenia Ziemi i innych planet

Badania dowodzą, że to właśnie Słońce jest rzeczywistym powodem globalnego ocieplenia, jako że wyższy poziom energii Drogi Mlecznej niemal z całą pewnością zmusza je do palenia się w wyższej temperaturze i emitowania większej ilości energii. Z tego samego powodu ociepleniu ulegają także pozostałe planety Układu Słonecznego, takie jak Mars, Neptun i Pluton. Temperatury podnoszą się na dosłownie wszystkich planetach naszego układu i jest to najwyraźniej nie związane z jakimikolwiek lokalnymi zjawiskami, takimi jak gazy cieplarniane itp.
Habibullo Abdussamatow, szef badań kosmicznych w rosyjskim Obserwatorium Astronomicznym Pułkowo w St. Petersburgu przypisuje fluktuacjom na Słońcu zanikanie czap lodowych na Marsie oraz obecny trend globalnego ocieplenia na Ziemi. Jego komentarze opublikował w sieci National Geographic News.
Benny Peiser, społeczny antropolog z Uniwersytetu Johna Mooresa w Liverpoolu, zajmujący się monitorowaniem badań i danych na temat asteroid, globalnego ocieplenia i innych potencjalnie apokaliptycznych zdarzeń, zacytował ostatnio w swoim codziennym biuletynie elektronicznym wypowiedź z błoga o nazwie Strata-Sphere: "Globalne ocieplenie na Trytonie, księżycu Neptuna, oraz na Jowiszu i Plutonie, a obecnie także na Marsie, zmusiło niektórych [naukowców] do podrapania się w głowę ze względu na to, że być może jest jakaś wspólna przyczyna ocieplenia tych wszystkich planet... Czyżby występował jakiś wspólny dla wszystkich planet naszego Układu Słonecznego czynnik, który sprawia, że wszystkie one doświadczają jednocześnie ocieplenia?"
W trakcie 75-letniego okresu, który zaczął się w roku 1645, astronomowie nie wykryli prawie żadnej aktywności na Słońcu. Wydarzenie to, zwane "Minimum Maundera", zbiegło się z najzimniejszą częścią ."małej epoki lodowcowej" - 350-letnim okresem zimna, który spowił większość Europy i Ameryki Północnej.

Słoneczne fale dźwiękowe i trzęsienia ziemi

Naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej pracujący w ramach misji Ulysses udowodnili, że dźwięki generowane głęboko wewnątrz Słońca wywołują drgania i wibracje Ziemi. Odkryli, że w tym kosmicznym "chórze" uczestniczy także ziemskie pole magnetyczne, atmosfera oraz ziemskie systemy.
Chociaż te dźwięki przenikają nas, nie jesteśmy w stanie ich usłyszeć, nawet gdybyśmy bardzo się w nie wsłuchiwali. Są zbyt niskie dla ludzkiego ucha, ponieważ ich częstotliwość wynosi od 100 do 5000 mikroherców (1 mikroherc to jedno drgnienie na 278 godzin).
Naukowcy twierdzą, że uzyskane dane dostarczyły ważnych wskazówek w sprawie tego, w jaki sposób te generowane w głębi Słońca dźwięki docierają do Ziemi. Pomiary wykonane przez sondę dalekiego zasięgu Ulisses, umieszczoną w roku 1990 na orbicie wokółsłonecznej, wykazały, że w heliosferze maleje ciśnienie wytwarzane przez wiatr słoneczny.
Uczeni uważają, że kluczowym czynnikiem jest tu magnetyzm. Sugerują, że pole magnetyczne na powierzchni Słońca przejmuje specyficzne tony, określane jako "wibracje typu g". Część tego pola magnetycznego zostaje później uniesiona przez wiatr słoneczny ze Słońca w przestrzeń międzyplanetarną. Pole magnetyczne wiatru słonecznego reaguje następnie z ziemskim polem magnetycznym, które drga harmonicznie przejmując sygnały typu g.
Ruchy pola geomagnetycznego oddziałują na Ziemię i powstają niewielkie, ale łatwo wykrywalne, reakcje, kiedy Ziemia i jej techniczne systemy poruszają się w rytmie Słońca.

Zmiany w Układzie Słonecznym

Atmosfery pięciu planet i Ziemi ulegają zmianom. Ziemska atmosfera wytwarza w swoich górnych warstwach gaz HO, którego nie było wcześniej w takich ilościach jak obecnie.
Naukowcy z Rosyjskiej Akademii Nauk twierdzą, że emisja CFC (freonu) nie ma związku z globalnym ociepleniem. Utrzymują, że atmosfery Jowisza, Urana i Neptuna także się zmieniają. Marsjańska atmosfera systematycznie gęstnieje.
Sonda Mars Observer straciła w roku 1997 jedno ze swoich luster, co spowodowało katastrofę. Doszło do tego, ponieważ atmosfera Marsa okazała się dwa razy gęstsza od wyliczonej przez NASA.
Wenus wykazuje znaczny wzrost jasności. Energetyczny ładunek Jowisza wzrósł do tego stopnia, że obecnie widać tubę jonizującego promieniowania, jaka wytworzyła się pomiędzy jego powierzchnią i jego księżycem Io, którą można zobaczyć na wykonanych ostatnio zdjęciach.
Uran i Neptun również stają się jaśniejsze. Zmianie ulegają pola magnetyczne Jowisza, Urana i Neptuna. Pole magnetyczne Jowisza wzrosło ponad dwukrotnie, zaś pole magnetyczne Neptuna wciąż rośnie. Według Rosjan te trzy planety stają się jaśniejsze i zmieniają się właściwości ich atmosfer, nie wyjaśniają jednak, co oznacza to zjawisko.
Rosjanie donoszą również, że przesunięciom zdają się ulegać bieguny Urana i Neptuna. Kiedy sonda kosmiczna Voyager II przelatywała w pobliżu Urana i Neptuna, ich bieguny magnetyczne, południowy i północny, były dużo bardziej odsunięte od biegunów osi obrotu ustalonych podczas wcześniejszych obserwacji. W pierwszym przypadku odsunięcie wynosiło 50 a w drugim 40 stopni.
Te nowe informacje o zmianach w naszym Układzie Słonecznym pojawiają się w bardzo istotnym dla naszej planety czasie. Niewykluczone że jakieś kosmiczne wydarzenia odgrywają od pewnego czasu rolę w kształtowaniu naszego sposobu życia na Ziemi i że te zmiany na Słońcu, w polu magnetycznym Ziemi i w naszym Układzie Słonecznym, których jesteśmy obecnie świadkami, mogą być tym czymś, co zmienia nasz świat, jaki znamy, w coś zupełnie innego.
Czas przyniesie odpowiedzi na nurtujące nas pytania i niewykluczone, że ta przyszłość już się zaczęła..

Brak komentarzy: